A co się stanie jak nie będzie diety?
Gdziekolwiek sie odwrócisz w poszukiwaniu zdrowego stylu życia, wszędzie przede wszystkim pojawia się DIETA. W zależności od panujących mód, Dunkan, Montignac, Kwaśniewskiego, paleo, bezglutenowa… itp., itd. Nie sposób wszystkich wymienić. Po prostu nie ma jak prowadzić zdrowego stylu życia bez diety. Wertujemy więc Uniwersytet Googla, lub szukamy specjalisty w celu wyboru tej jednej, najlepszej bo skutecznej. I lecimy z ustalonymi odgórnie restrykcjami i zaleceniami. Miesiąc, dwa, trzy…. I choć początkowo efekty były, kilogramy leciały, nagle cudowność diety zaczęła maleć. Nie wiemy jaki czort nam tu się wkręcił, może coś nam się pomyliło, może z czasem powinniśmy jeszcze bardziej redukować dostawy pokarmowe? Znowu w ruch wchodzi Uniwersytet Googla, wchodzimy w specjalizacje: błędy dietetyczne, zakładka: co robię źle?, a tam… potrzeba modyfikować! Udajemy się więc do specjalisty. Kto jak nie specjalista będzie wiedzieć jak zmodyfikować dietę, gdy przestała działać? Pomimo tego, że specjalista nie widzi zbytnio problemu w naszych zastrzeżeniach, co do defektywnej diety, ocenia nasze wskaźniki wagi i tkanki tłuszczowej w porównaniu na moment wyjściowy i za cholerę nie może dopatrzyć się błędu, my swoje wiemy. Dieta nie działa. Potrzebujemy nowej diety. Zmieniamy specjalistę. Znowu powracamy do słynącego z niezawodności Uniwersytetu Googla i tak historia zaczyna się od nowa. Brzmi znajomo?
Większość osób dookoła mnie jest na jakiejś diecie. Niektórzy są zawsze na diecie. A co się stało z “normalnym jedzeniem” w tych czasach? Czy ktoś jeszcze je normalnie? Czy w ogóle można sobie pozwolić na taki luksus? W czasie wymogu bycia szczupłym, pięknym, symetrycznym, wysportowanym, możemy w ogóle marzyć o normalnym jedzeniu? Najpierw przypomnijmy sobie, co to jest “normalne jedzenie”. Jednym zdaniem możemy to określić w ten sposób: to znaczy zasiąść do stołu wtedy, gdy poczujemy głód i najeść się do momentu, gdy tego głodu już nie będziemy odczuwać. To znaczy też jeść coś bo się to coś uwielbia i jedzenie tego sprawia nam przyjemność bez poczucia, że już za dużo, że nie powinienem. To jedzenie bez poczucia winy. Pamiętacie to z dzieciństwa, prawda? Normalne jedzenie, to jadanie 3 posiłków dziennie, albo 4, albo i 5, tyle dokładnie ile wam w duszy gra. Normalne jedzenie, to czasami najedzenie się, do momentu, gdy nasze gałki oczne są gotowe wyjść z orbit. A czasami, to nie dojadanie. Normalne jest poleganie na naszym organiźmie, że poradzi sobie z naszymi błędami żywieniowymi. Bo jedzenie jest najważniejszą po oddychaniu sprawą dla człowieka. Podporządkowaną utrzymaniu naszego organizmu w dobrym stanie. Aż tyle. Jedzenie spełnia też funkcje społeczne, sprzyja przecież utrzymywaniu więzi rodzinnych, społecznych. Wszystkie uroczystości zawsze związane są z biesiadowaniem, z chwilami radości i miłości: wesele, chrzest, święta. Jedzenie jest nieodłącznie związane z naszym życiem.”Jesteś tym, co jesz” nie jest tylko banałem.
Dietetyzm popkultury
Pop kultura wprowadziła pewien reżim w kwestii jedzenia. To ona dyktuje co, jak i ile powinniśmy jeść. Aby temu sprostać należy mieć się na baczności zawsze. Zakupy stały się wielkim wysiłkiem. I nie chodzi o ciężar fizyczny. Coraz więcej czasu spędzamy na czytaniu etykiet. Przed strachem, że możemy zakupić coś, co nie jest uznane za odpowiednio dobre. Syrop glukozowo-fruktozowy, parę lat temu uznany prawie za śmiercionośny okazał się być nie gorszy w swej “zgubnej: roli, od zwykłego cukru. Prawda okazała się zupełnie inna, możecie o tym poczytać tu. Z powodu takich nacisków na to, w jaki sposób musimy jeść, rodzą się tylko problemy. Ponieważ nie jesteśmy pewni co i jak jeść, presja zewnętrzna zmusza nas w kierunku określonych restrykcji, a media faworyzują określony wzorzec wyglądu naszego ciała, który jest ciężki do osiągnięcia, zaczynamy się gubić. Nasz umysł nie nadąża, za tymi wszystkimi sygnałami, “miesza się” i myli, powodując występowanie różnych zaburzeń. Do najczęstszych form należą: nadmierne objadanie się, anoreksja i bulimia. Oczywiście to są poważne zaburzenia związane z jedzeniem, które wykształcały się przez dłuższy czas. Natomiast zanim się rozwiną można zauważyć pewne specyficzne zachowania:
– pomijanie posiłków
– wymyślanie powodów, aby nie jeść
– jedzenie tylko określonych “zdrowych” produktów
– gotowanie wymyślnych dań dla innych, przy jednoczesnym unikaniu ich jedzenia
– zbieranie przepisów kulinarnych
– wycofanie się z uczestnictwa w spotkaniach towarzyskich związanych z biesiadowaniem, unikanie jedzenia w towarzystwie innych ludzi
– ciągły strach przed byciem za grubym
– zaburzony obraz swojego ciała, przeświadczenie, że jest się za grubym, choć w rzeczywistości nic na to nie wskazuje, unikanie luster i wystaw sklepowych, bądź ciągłe sprawdzanie swojego wyglądu w poszukiwaniu wad
– stosowanie suplemetów odchudzających
– stosowanie środków przeczyszczających i/lub wymiotnych
– kompulsywne objadanie się produktami wysoce węglowodanowymi
To tylko te najbardziej zauważalne, zanim wejdziemy w spektrum pełnego zaburzenia. Zastanów się, czy rozpoznajesz te zachowania u siebie. Więcej tu.
Gdy mówimy diecie: żegnaj
Uwaga! Wpis ten dotyczy osób zdrowych. Jeżeli posiadasz restrykcje związane z istniejącymi chorobami, musisz ich przestrzegać. Czy to w przypadku alergii pokarmowych, czy cukrzycy, czy każdej innej choroby, skonsultuj się ze swoim lekarzem. W żadnym wypadku nie rezygnuj z zaleceń dopasowanych do twojgo stanu zdrowia.
W pierwszym okresie, można zauważyć pewne skoki naszej wagi. Jest to okres stabilizowania i dla różnych ludzi przebiega odmiennie. Pamiętaj, że nie jesteś na diecie, więc nie oczekuj drastycznych zmian. Jedz wtedy jak jesteś głodny, tyle aby zaspokoić głód i uzyskać uczucie sytości. Po pewnym okresie, waga powinna się w miarę stabilizować. Jedni dochodzą do tego krócej – kilka tygodni, innym zajmuje to do roku. Wszystko zależnie od historii diet i kondycji zdrowotnej.
Na początek ustal jakie zapotrzebowanie kaloryczne jest wskazane dla ciebie. W internecie można znaleźć wiele kalkulatorów, ja polecam ten, ponieważ ustala nasze zapotrzebowanie w sposób indywidualny dając możliwość wyboru ilości posiłków i zapotrzebowania na tłuszcz, węglowodany i białka (co jest przydatne, gdy chcemy budować masę), a także daje jadłospis, który go spełnia. Pamiętajcie, pomimo, że nie jesteśmy już na diecie, w dalszym ciągu najważniejsze jest dostarczenie takiej ilości kalorii, abyśmy nie zaburzali funkcji naszego organizmu ani za małym ani za dużym ich poziomem. Jako, że do tej pory spożywaliśmy pokarmy według mniej lub więcej restrykcyjnych diet, dobrze jest mieć ustalony zakres zapotrzebowania kalorycznego do czasu, aż zaczniemy w tym zakresie polegać na naszej intuicji.
Zacznij jeść to, na co masz ochotę. W początkowym okresie może wystąpić efekt “spuszczenia z łańcucha” i zwrócenie się na jedzenie śmieciowe, ale po pewnym czasie ci się znudzi. Gdy przez cały czas ograniczałeś się w jedzeniu, to normalne, że w tej euforii wolności wyboru trochę może ci odbić. Nie przejmuj się. Ostatecznie twój głos rozsądku odezwie się i zrozumiesz, że jedzenie śmieciowe nie zapewni ci ani zdrowia, ani dobrego samopoczucia. Poza tym, weź pod uwagę, że gdy jakiś produkt był zabroniony i wystrzegałeś się go przez jakiś czas, to w momencie, kiedy nie jesteś na diecie i nie musisz sobie odmawiać, etykieta “owocu zakazanego” przestaje działać i nie stanowi on dłużej obiektu pożądania.
Zapewnij odpowiednią ilość białka w pożywieniu. A to dlatego, że pośród wszystkich doniesień o szkodliwości i podsumowując wiele diet białką są tą grupą produktów, które nie są problematyczne. Zazwyczaj można spokojnie dostarczyć 1g na kg masy ciała dziennie. Masz do wyboru białko pochodzenia zwierzęcego i białko pochodzenia roślinnego, więc można je mieszać. Jeżeli nie jesz mięsa, pamiętaj, że białka roślinnego musisz spożywać więcej, aby zapewnić organizmowi odpowiednią ilość.
Nie zniechęcaj się. Zmiana każdych nawyków to proces. Pisałam już o tym we wcześniejszych postach tu i tu. Nie zniechęcaj się drobnymi niepowodzeniami. Pozbądź się też poczucia winy. Każde niepowodzenie traktuj jako naukę, a nie jak tragedię. Najważniejsze to wytrwałość i determinacja. Po pewnym czasie wejdzie ci to w krew i nie będzie stanowiło większego problemu. Dobrze, gdy masz możliwość dołączenia do grupy wsparcia. A jeżeli nie możesz, stwórz sobie grupę samopomocową wśród znajomych i rodziny. Możesz też poszukać pomocy psychologa dietetyka, który pomoże ci w motywacji i będzie mierzył twoje postępy.