Kłótnia jako kryzys.
Kłótnia to ostra wymiana zdań. Najczęściej nie jest tyradą obu stron, jest raczej sztormem pojawiającym się nagle, osiąga moment wrzenia i …. następuje jakaś forma wyładowania. Trzaśnięcie drzwi, rzucenie słuchawką – tak, w związkach na odległość tak często się wydarza. Z reguły po tym szturmowym incydencie następują ciche dni. Gdzie partnerzy orbitują wokół siebie w milczeniu, czasami ostentacyjnie prychając, rolując oczami, podnosząc brwi, bądź po prostu elegancko traktują się jak powietrze. Oczywiście będziemy tu mówić o kłótni pomiędzy partnerami. Kłótnie z córką, mamą, siostrą, przyjaciółką to temat na zupełnie inny wpis.
Wróćmy do meritum. Zapewne kłótnie nie są wam obce. Normalna sprawa, gdzie mamy dwie osoby żyjące razem, to kłótnie są na porządku dziennym. I to tak często jest, że człowiek wykrzyczy, co tam mu na wątrobie leży, a dopiero jak ochłonie, to przychodzą mu do głowy same mądre treści, prawda? Jak emocje biorą górę, to myślenie się nie włącza w stopniu wystarczającym do przeprowadzenia inteligentnej dyskusji. Ale nie drżyjcie! Są sposoby, a najlepsze, że dzięki nim można zapobiec rozbuchania konfliktu do poziomu, kiedy już właściwie nic nie można zrobić.
Kłótnia produktywna.
Okazuje się, że są taktyki dyskusji, które nie tylko mogą zapobiec wybuchowi wulkanu emocji, ale sprawić, że żadna kłótnia już nie zakończy się definitywnym zerwaniem.
Profesor psychologii John Gotman wraz z profesorem psychologii Robertem Levensonem przeprowadził trwające 14 lat badanie 79 par małżeńskich w USA. Z tych par 21 rozwiodło się w okresie 10 letnim, natomiast, te które pozostały razem wyróżniały się kluczowymi umiejętnościami.
- “stabilizowały kołyszącą się łódź” – tak to panowie określili, a znaczy to, że pary te nie pozwalały na rozciąganie konfliktu na długi okres czasu, tak jak to miało miejsce w przypadku par, które zakończyły związek. Dokładniej to, jeżeli pary pozwalały aby konflikt się przedłużał na godziny, dni, tygodnie – co ułatwia większe nakręcania się na walkę i obstawanie przez partnerów przy swoim zdaniu, bez możliwości konfrontacji ze stroną przeciwną, to nie sprzyjało to dojściu do porozumienia. Taktyka par, które rozwiązują konflikt bezpośrednio, kiedy się pojawia, okazuje się tutaj wyznacznikiem dobrostanu związku na dłuższą metę, powodując, że oboje partnerów czują się zrozumieni i uwzględnieni w grze partnerskiej. Gottman porównuje to – bardzo obrazowo – do sytuacji dwóch osób w łódce, teraz wyobraź sobie, że emocje, które tworzą się między tymi ludźmi pod wpływem konfliktu, to morze. I teraz: małe nieporozumienie – to małe fale, łódka zaczyna się lekko kiwać na boki, jeżeli dojdzie do szybkiego znalezienia kompromisu, przeprosin – taka szybka stabilizacja łódki, to bez większego problemu, można spokojnie popłynąć dalej. Jeżeli jednak partnerzy w łódce będą się długo ociągać, zwiększy to tylko fale morza emocji, co może się skończyć dla nich katastrofą.
- drugą wspólną cechą par, które się rozwiodły jest to, że kończą dyskusję w sposób nagły i najczęściej jakimś głupim, bezmyślnym komentarzem, nie pozwalając w ten sposób, aby partner mógł się wypowiedzieć. Jeżeli przerywasz partnerowi, nie pozwalasz mu być wysłuchanym, to skutkuje u niego złością, jest to przecież lekceważenie drugiej strony. Pary, które się nie rozwiodły, pomimo emocji, zauważają drugą stronę i pozwalają jej wypowiedzieć swoją wersję, co do meritum konfliktu. Partner musi czuć się usłyszany, aby mógł poczuć się równoważnym członkiem tego specyficznego momentu nieporozumienia. Trzaskanie drzwiami i ostentacyjne wychodzenie z domu prowadzi w prostej linii do eskalacji konfliktu i wycofania strony pozostawionej w trakcie wypowiadania swoich racji.
Konkluzje.
Aby kłócić się porządnie, należy zrobić to szybko i z poszanowaniem uczuć i argumentów drugiej strony. Jest to wręcz genialne w swojej prostocie. Schemat wygląda tak: jest konflikt – jedna strona przedstawia swoje racje – druga strona czeka, aż skończy, bez żadnych wstawek ze swojej strony (wiem, może być trudno) – druga strona przedstawia swoje racje w pełnym szacunku dla racji strony przeciwnej (wiem, może być trudno) – obie strony, będąc wysłuchane (co powoduje obniżenie wzburzenia emocjonalnego) już wspólnie zastanawiają się nad kompromisem. Bułka z masłem.
I jeszcze jedno. Tam też takie badanie robili, które pokazało, że pary, które przeszły trening dotyczący komunikacji i rozwiązywania konfliktów, czuły większą satysfakcję ze swojego związku, co bezpośrednio przekładało się na długość ich stażu małżeńskiego.
Jeżeli uważacie ten post za pomocny, to dajcie znać w komentarzach lub udostępnijcie komuś, kto potrzebuje pomocy ze względu na problemy w związku.
*źródło: Independent